„Zaczęło się w 2010 roku od koleżeńskiego pospolitego ruszenia na amatorski wyścig kolarski w Olsztynie” – to wstęp do historii o Libro Cycling Team, którą opowiada Grzegorz Kalinowski.
Żaden z nas nigdy nie ścigał się wyczynowo na rowerze. Niektórzy koledzy jako juniorzy ścigali się w motocrossie, dzięki czemu później wyróżniali się dobrą techniką zjazdów i pokonywania przeszkód w terenie. A zatem: kompletni amatorzy na takich rowerach, jaki kto miał. I spodobało się nam do tego stopnia, że postanowiliśmy kontynuować starty w kolejnym sezonie w całym cyklu zawodów.
Zaczęliśmy trenować i przyglądać się innym startującym, aby się wszystkiego potrzebnego nauczyć. To podpatrywanie i rozmowy z doświadczonymi zawodnikami dały nam bardzo dużo. Po pewnym czasie już wiedzieliśmy, jaki powinien być sprzęt, jakie opony, jakie ciśnienie w oponach itd. Zaczęły się pierwsze zakupy rowerów, które bardziej nadawały się do zawodów niż nasze wyciągnięte z piwnic i garaży „zwykłe” rowery MTB.
Po pewnym czasie zamarzyło nam się też, aby wyglądać jak zespoły i kluby z czołówki tabeli, więc zwróciliśmy się do Marka Liberackiego, właściciela Libro, o objęcie sponsoringiem tego młodego i perspektywicznego zespołu (średnia wieku zawodników wtedy jeszcze nie sięgała nawet 40 lat… hahaha). Nie pamiętam już, jak długo musiałem przekonywać mojego ówczesnego (i obecnego też) szefa, że ma to głęboki sens i się opłaci. Jak go znam, mogło to trwać nawet i 5 minut, i zakończyło się pełnym sukcesem. Od tej pory – a mieliśmy wtedy rok 2012 – wyglądamy już „profesjonalnie”, w jednakowych strojach, kaskach, oznakowanym samochodzie itp. Po prostu Libro Cycling Team. Drużyna świetnie zorganizowana, ambitna, ale której cel sportowy zdecydowanie nigdy nie przesłaniał aktywności na innych polach. Z ogromnym dystansem do siebie i uprawianego sportu.
Kreatywność – ogromna – i to nie tylko w skracaniu tras i omijaniu trudnych odcinków. Na końcu zawsze i tak przyznawaliśmy się sędziom, nawet jak udało się oszukać pomiar elektroniczny, bo przecież fair play itd. Wymyśliliśmy sobie na przykład, że jako rasowy klub sportowy musimy też mieć swój hymn. Albo chociaż taką pieśń zagrzewającą do walki. Jednomyślnie wybrana została „Kołysanka dla narzeczonej tapicera” trójmiejskiego zespoły Bielizna. Taka mieszanka tematyki branżowej i artystycznego absurdu. Pasuje jak ulał. W drodze na zawody po kilkukrotnym wysłuchaniu pieśni następuje gwałtowny przyrost siły fizycznej, a zwłaszcza mentalnej. Jak to działa nie wiem, ale działa…
Mieliśmy świetny projekt graficzny strojów startowych – wykonany przez zaprzyjaźnionego, zdolnego grafika, mocno zatem wyróżnialiśmy się w stawce. Z boku musiało to wyglądać na tyle dobrze, że zaczęli się do nas zgłaszać zawodnicy chętni do dołączenia do zespołu. Ale raz tylko zrobiliśmy wyjątek. W poszczególnych sezonach drużynę tworzyło od 7 do 10 startujących regularnie zawodników. Tych startów w ciągu sezonu zbierało się kilkanaście. Wszystkie początkowo w formule maratonów MTB w cyklach: Mazovia MTB Marathon, Scandia MTB, Garmin MTB Series, Mazury MTB, a także w pojedynczych imprezach lokalnych.
Był to złoty czas amatorskich zawodów kolarskich MTB, więc imprez było mnóstwo. Startowaliśmy głównie na dystansach od 40 do 70 kilometrów w najtrudniejszym dostępnym w danej lokalizacji terenie. Wychodzi z tego 2-3 godziny jazdy. Moim zdaniem to idealny czas trwania konkurencji dla fanów sportów aerobowych. Wiadomo, że po 2 godzinach intensywnego wysiłku wyczerpują się zasoby organizmu i zaczynają się trudne do przewidzenia reakcje. Pojawiają się skurcze, czasami gwałtownie odcina energię. Do tego problemy z odpowiednim nawodnieniem organizmu itd. Walka głównie ze sobą, swoimi słabościami i wcześniej lub później pojawiającym się bólem. Dodatkową „atrakcją” są warunki pogodowe. Startuje się od połowy kwietnia do połowy października, niezależnie od pogody. Zdarzają się więc ekstremalne upały, ulewy, nawet opady śniegu. Są edycje suche, kiedy zmagamy się z kurzem i zdecydowanie mokre, kiedy po kilkudniowych opadach trasy w większości pokryte są błotem i kałużami. Zawsze jest to wysiłek w bezpośrednim kontakcie z przyrodą przy różnej pogodzie i porze roku.
Mimo iż to sport dosyć urazowy i obfitujący czasami w widowiskowe kraksy oraz upadki, nigdy żaden z nas mocno nie ucierpiał. Najczęściej kończyło się na potłuczeniach, otarciach, podartych strojach itp. W ciągu tych ponad 10 lat startów przypominam sobie raptem kilka wizyt w szpitalach i jedną połamaną, czy raczej pękniętą rękę. Najbardziej tragiczny upadek zdarzył się w czerwcu 2017 roku w Mikołajkach. Wtedy jeden z naszych zawodników został zabrany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego wprost z trasy wyścigu do Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie. Miał podejrzenie złamania kręgosłupa. Skończyło się na strachu i kilkudniowej obserwacji w szpitalu.
Po pewnym czasie – myślę, że był to 2015 lub 2016 rok – jeden z kolegów rozpoczął starty w zawodach triatlonowych. Triatlon stawał się bardzo modny i popularny, więc większość z nas stopniowo też dawała się skusić. Na rowerach jeździliśmy nieźle, każdy miał też jakieś doświadczenia w bieganiu na długich i średnich dystansach. Pozostawało ogarnąć pływanie i można było próbować. Chyba teraz już każdy z nas, kto daję radę z pływaniem na otwartych wodach ma już przynajmniej jeden start za sobą. Triatlon jest świetną dyscypliną (a raczej trzema dyscyplinami) dla fanów sportów aerobowych. Chociaż znam opinie – poparte faktami – że aby zająć się na poważnie triatlonem, należy najszybciej jak to możliwe rozwieść się z żoną, bo na jedno i drugie czasu na pewno nie starczy… Ale zabawa przednia – wszystkim polecam. Niestety, trzeba mieć „trochę” sprzętu –odpowiedni rower, często piankę do pływania, dziwne stroje, buty do biegania itd. Trochę dużo jak na początek. Ale imprez jest mnóstwo i rozgrywane są dystanse dla amatorów o różnym poziomie wytrenowania.
Na równi z zawodami cenimy sobie imprezy na rozpoczęcie i zakończenie sezonu oraz inne wspólne formy spędzania wolnego czasu. Może sportowo nigdy nie należeliśmy do czołówki żadnej z kategorii… Jednak pod względem humoru i wesołego spędzania czasu, śmiało możemy aspirować do miana lidera. Śmiejemy się, że mamy tak skonstruowaną umowę ze sponsorem, że zobowiązuje nas ona do jak najdłuższego eksponowania tych wszystkich logotypów na odzieży, więc poruszamy się niezbyt spiesznie, żeby kibice mogli odczytać te wszystkie, czasami przecież niewielkie napisy. Ku naszemu zaskoczeniu po kilku latach udało się nam zdobyć kilka medali i kilku członków naszej drużyny stawało „na pudle”. Zaskakiwało to nas do tego stopnia, że zdarzyło się, i to nie raz, że nie poszliśmy na dekorację zwycięzców, bo przez myśl nam nie przeszło, że coś wygraliśmy. Skromność to kolejny nasz wyróżnik.
Ostatnie 2 lata to zdecydowanie wyhamowanie naszej aktywności spowodowane pandemią. Większość zawodów nie odbywa się, a te pojedyncze, które są, przyciągają zdecydowanie mniej uczestników. No cóż, musimy to przeczekać. Pozostają nam treningi i okazjonalne starty w zawodach MTB, triatlonie, rajdach terenowych oraz zimowe morsowanie.
Na koniec chciałbym zachęcić wszystkich do uprawiania sportów aerobowych. Czyli tych w umiarkowanym tempie, trwających długo. Takich jak bieganie (aż po maratony), kolarstwo, triatlon, pływanie itd. Są możliwe do uprawiania w każdym wieku, można zaczynać w dowolnej kondycji . Na podstawowym poziomie nie wymagają trenerów, klubów, ściśle określonych godzin treningu. Są świetne dla utrzymania prawidłowej wagi ciała, naszego serca i ogólnego samopoczucia. Trenowane z większości na świeżym powietrzu, w otoczeniu przyrody. Zdecydowanie antydepresyjne i pozwalające przepalić złe emocje oraz odreagować stresy. Tyle – do zobaczenia na trasach.
W dniach 22-26 września firma Libro miała przyjemność uczestniczyć w targach w Bad Salzuflen, które są jednym z największych wydarzeń w branży mebli i wyposażenia wnętrz. W tym roku targi obchodziły 40-lecie swojego istnienia. Wydarzenie zgromadziło ponad 400 wystawców z kraju i zagranicy, którzy prezentowali
Biofilia. Brzmi tajemniczo, prawda? A to nic innego jak miłość do natury, którą będziemy coraz bardziej zapraszać do swoich wnętrz. Po latach dominacji minimalizmu, czystych linii i chłodnych odcieni, przyszedł czas na coś bardziej organicznego, zielonego i zwyczajnie relaksującego. Coraz więcej osób decyduje się na
W Libro, wierzymy, że to Klient jest w centrum każdego naszego projektu. Kiedy wybieramy tkaniny tapicerskie do naszych mebli, kierujemy się przede wszystkim potrzebami i oczekiwaniami użytkowników. Wsłuchujemy się w głosy naszych Klientów, aby dostarczać materiały, które łączą w sobie modę, trwałość i funkcjonalność. Sprawdź
Rogówka z funkcją spania – gdzie kupić? Rogówka z funkcją spania to idealne rozwiązanie dla tych, którzy chcą połączyć wygodę codziennego użytkowania z możliwością przenocowania gości. Tego typu mebel to prawdziwa perełka, która sprawdzi się zarówno w mniejszych, jak i większych pomieszczeniach. W dzisiejszym artykule
Produkowane przez nas meble można zakupić wyłącznie u naszych dystrybutorów. Podaj swoją lokalizację i wybierz odległość do punktu.
Więcej